Na zielono - część 1
Tworząc dla Was tę "pigułkę informacyjną", sama zadałam sobie pytanie, co czyni, że zielone koktajle są dla mnie tak atrakcyjnym posiłkiem? Dlaczego codziennie je przyrządzam i wypijam nie tylko ja, ale i moi najbliżsi? Na myśl przyszły mi takie odpowiedzi:
- koktajl mogę szybko zrobić, w dodatku z dowolnych warzyw i owoców, które mam pod ręką;
- posiada zestaw witamin, minerałów, enzymów i barwników roślinnych (w tym chlorofil),antyoksydantów;
- moje dzieci chętnie wypijają "zielony magiczny eliksir";
- jest smaczny;
- zaspokaja głód na kilka godzin;
To są korzyści, które wysuwają się jako pierwsze, które widać na "pierwszy rzut oka" Za mało? To nie koniec zalet jakimi mogą poszczycić się smoothies.
Poza tym roślinne drinki:
- redukują zbędną tkankę tłuszczową;
- pomagają zwalczać chroniczne zmęczenie;
- regulują poziom cukru we krwi;
- oczyszczają organizm z zalegających toksyn;
- regulują pracę jelit, trzustki, nerek;
- pomagają w walce z anemią;
- odżywiają komórki.
To nic innego jak kompleks odżywczych substancji zawarty w szklance napoju.
No tak, wszystko wygląda bardzo obiecująco, ale czy możesz przyrządzać zielone koktajle, jeśli robisz zakupy tylko w markecie? Czy warzywa i owoce muszą być eko?
Tak byłoby idealnie. Powszechnie wiadomo, że rośliny rosnące dzięki światłu słonecznemu, na czystym, wolnym od pestycydów terenie, są najzdrowsze. Wiemy jednak, że zdobycie takich rarytasów nie jest proste. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, jeśli chcemy zdobyć kosmetyki wysokiej jakości. Wystarczy kilka kliknięć, chwila oczekiwania i LOVISH pakuje się do wysyłki :) Wracając jednak do warzyw i owoców, ich dostępność w dużych miastach jest ograniczona, trzeba niekiedy sporo się natrudzić by zdobyć plony takiej jakości na jakiej nam zależy. Cóż, w sytuacji podbramkowej lepsze warzywo z marketu niż paczka ekochipsów smażona na oleju z certyfikatem. Reasumując: czy musi być eko?
Dobrze, jeśli rośliny są od zaufanej osoby, która mieszka z dala od wielkich, ziejących smogiem miast, która nie używa szkodliwych dla naszego zdrowia oprysków, uprawia swój ogródek z miłością. Na pewno warto takich dostawców poszukiwać i zaprzyjaźniać się z nimi. Jeśli nie jest to możliwe, pozostaje zadowolić się zakupami w warzywniaku lub markecie. I to też jest ok. Ważne, żeby przygotowywać jedzenie z intencją dbania o siebie i najbliższych. Bo przejawem miłości jest właśnie dbanie.
To pierwsza część o zielonych szejkach, zapraszam Was na kolejną, która pojawi się w przyszłym tygodniu. Obiecuję, że będą przepisy na bomby witaminowe, co nieco o szczawianach, i sporo o chlorofilu. Podpowiem Wam jaką literaturę na ten temat warto znać.
Justyna Niedzielska